wtorek, 16 stycznia 2018

Same Smuty Zero Beki



Fetyszyzacja smutku? Odhaczone! Depresyjny onanizm? Checked. Upojenie melancholią? Tak jest! Wszystko w jednym miejscu! Tu się nie leci w kulki. Tu – niczym w kawale o Polaku zamkniętym w wyściełanej celi  – jedną kulkę się gubi a drugą się psuje. I nie ma to-tamto, trzeba z tym żyć, show must go on i empty spaces wołają. Gdy słodki szampan życiowych rozkoszy uderza do głowy – czas na detoks. Gdy napięte mięśnie uśmiechu drżą już w skurczu przemęczenia – czas przynieść im ulgę. Czas na Same Smuty Zero Beki. Skondensowaną dawkę melancholii, egzystencjalnego horror vacui, lęku i drżenia niczym tremolo w atonalnym oddaleniu kosmicznych przestrzeni.
Gdy przez kilkanaście lat gromadzisz muzę z jednego klucza – ma rezonować z egzystencjalnym zwątpieniem w jego wszelkich odcieniach – to w końcu łapiesz się na posiadaniu rozległej kolekcji dźwięków, którymi nijak nie idzie się podzielić. Wspólne przeżywanie melancholii nie mieści się w kulturowym kodzie naszych czasów. Spójrzmy prawdzie w oczy: nie wpadasz na imprezę – która w pewnym wieku niepokojąco często obraca się we wspominkowe youtube-party – i nie dopychasz się do djskiego laptopa mówiąc ‘Ej, muszę wam to puścić, bo znalazłem tak subtelnie dołujący kawałek, że normalnie chcesz wessać w siebie swoje kończyny i pełzać po podłodze w możliwie bezkształtny sposób’. Nie, nie robisz tego. Zachowujesz takie znaleziska dla siebie. I sterta przejmująco-konfundujących kawałków  rośnie, kurząc się przygnębiająco, a ty niczym pomylony żuk gnojak z audiofilną obsesją  wtaczasz na swoją playlistę kolejne płyty. I pełzasz sobie po tej liście, w górę i w dół wybierając co smakowitsze kąski, ale w końcu jest tego za wiele nawet jak na ciebie samego. Przegiąłeś – trzeba się podzielić, bo ta sterta w końcu cię przytłoczy. Czas na zdrowy komensalizm. Bo przecież tylu ludzi można by nią uratować przed zatruciem nadmiarem endorfin albo popełnieniem jakiś głupot z nieuzasadnionego entuzjazmu. Któż nie marzy o dźwiękach rezonujących z tymi dniami, które wolałbyś przespać, żeby odrzucić udrękę istnienia? I z tymi nocami, w które nie możesz zasnąć, zdjęty trwogą własnego, bezwartościowego przemijania? Pamiętajcie – amerykanie zmierzyli, że pesymiści zarabiają więcej. Utrzymywanie zdrowego poziomu melancholii i zdystansowania jest więc w waszym najlepszym interesie. Literalnie.  No i tu dochodzimy do sedna.
Jesteś sobie takim dwudziestoletnim Gosiaczkiem16 spełniającym się w codziennym czatowaniu o roli mango w ziołolecznictwie. Albo innym xXKozim_SnajperemXx, jak burza zaliczającym MMORPGologię stosowaną na Toruńskiej Akademii Dezinformacji. Tudzież – sam nie wiem – mana-żerujesz już prożektami w poważnej, aż do zatwardzenia, państwowej spółce – no różne są przecież formy samorealizacji.  No więc budzisz się, powiedzmy piękny dzień, mąż, dzieci, wszystko perfekt, ogólnie sielanka jak z katalogu Ikei i przerwy na reklamy w TVN. No i od razu ci się zapala czerwona lampka: jest za dobrze, zbyt idealnie, ta petarda szczęścia zaraz rozsadzi ci mózg. Nie zniesiesz takiego natężenia dobrostanu –potrzebujesz w swoim życiu więcej równowagi. I wiesz, że na nią zasługujesz. Dlatego musisz natychmiast przeciwdziałać, sięgnąć po środek, który od razu usunie źródło poznawczego dysonansu. Od dziś, dzięki Same Smuty Zero Beki – będzie to o wiele prostsze.
Pamiętajmy, że dyskomfort nieuzasadnionych zwyżek nastroju  to dla wielu krępujący problem.  Nie wspominają o nim, obawiając się niezrozumienia, a nawet ostracyzmu i napiętnowania. Boją się o nim rozmawiać nawet z najbliższymi. A problem narasta. Kiedy w końcu trafiają do specjalistów, wielu z nich pyta: ‘Ale jak mogłem się skutecznie dołować? Nie miałem czasu czytać egzystencjalistów, a wiadomości telewizyjne leciały tylko trzy razy dziennie’. Społeczne tabu otaczające te problemy wzmaga je jeszcze bardziej i popycha co słabsze jednostki nieraz do ryzykownych i nieodpowiedzialnych zachowań. Niektórzy nałogowo czytają komentarze prawicowych trolli, inni sięgają po materiały nastoletnich youtuberów. Jakkolwiek działania te mogą przynieść krótkotrwałą ulgę zapewniając silną dawką zwątpienia w ludzkość, w dalszej perspektywie nasilają tylko objawy. Prędzej czy później mogą jednak zbudować przekonanie, że ‘ja to mam jednak poukładane w głowie’, znów nieuchronnie poprawiając nastrój  - i błędne koło się zamyka. O szkodliwości długotrwałego samozadowolenia nie trzeba przecież nikogo przekonywać.  Powiedzmy sobie otwarcie: społeczne koszty niedostępności bezpiecznych i refundowanych przez państwo środków obniżających nastrój w skali społeczeństwa szacuje się rocznie na astronomiczne kwoty. WHO niejednokrotnie wytykała Polsce brak spójnej polityki pro-melancholijnej. Co prawda, nowy rząd wdrożył już pilotażowy program redystrybucji niezadowolenia,  ale wciąż skierowany jest on do zbyt wąskiego grona potrzebujących, by mieć znaczenie w skali narodowej.
Na szczęście, tam gdzie zawodzi sfera publiczna rodzi się miejsce na inicjatywę prywatną. W dobie social media nie musisz już nadwyrężać swojego pozytywnego towarzyskiego wizerunku, aby zapewnić sobie codzienną równowagę nastroju. Koniec z obawą przed zrażeniem postronnych osób pytaniami w rodzaju ‘ej, no.… ten… słuchałeś ostatnio czegoś… no… dołującego?’. Teraz z pomocą przyjdą ci – tak, jest – Same Smuty Zero Beki. Dyskretnie i prosto do twojego newsfeedu, zawsze gotowe dostarczyć porcję dźwięków, które sprowadzą twoją wolę życia do bezpiecznego poziomu. Nie będziemy się tu nudzić. Przejedziemy się od punka do ambientu, przez rock, prog-rock, blues i co tam jeszcze przez naszą mgławicę cienia raczy przelecieć. Przez dźwięki z filmów, gier, od Iggego do Kaczmarskiego. Polecimy w kosmos i poryjemy trochę pod ziemią. Same Smuty Zero Beki to wasze guilty pleasure. Tłusty cheesburger zadumy na restrykcyjnej diecie codziennego ubawu. Już czujecie jego kuszący zapach. Wiem, że go pragniecie. Jest tuż-tuż, na wyciągnięcie ręki, o jeden klik od was.